top of page

Pacha Mama

  • viviana.czapracka.gogacz
  • 28 sty
  • 3 minut(y) czytania

Po wysłuchaniu Rudolfa Steinera podczas masażu, podjęłam decyzję, by wrócić na kurs nauczycielski jogi, który wcześniej rozpoczęłam. Mam tendencję do zaczynania wielu rzeczy i niekończenia ich—zobaczmy, czy uda mi się przezwyciężyć opór i dokończyć te dwa ostatnie dni.

Wyobrażam sobie moich współuczestników jako tajemniczych Mistrzów Kriyi, którzy w milczeniu obserwują, jak dobrze ujarzmiam swoje pragnienia i uczę się zaangażowania w nauczanie w każdych warunkach.


Czuję się tak bardzo… podstawowo.

Mój umysł wędruje w kierunku wyższych wymiarów, ale dostrzegam znaczenie pozostawania ugruntowaną. Aby wspierać swoje samopoczucie, zarezerwowałam dodatkowe sesje u VedaEla, bo uwalnianie powięzi i joga regeneracyjna okazały się dla mnie głęboko uzdrawiające.


Judith Hanson Lasater, często nazywana „matką chrzestną jogi regeneracyjnej,” poleca jedynie cztery asany na godzinne zajęcia. Joga regeneracyjna—ten świadomy odpoczynek, ta troska o układ nerwowy—uczy nas poddania się grawitacji i coraz głębszego zanurzania się w oddechu. W tej długotrwałej ciszy ciało odnajduje głęboki odpoczynek, a wglądy pojawiają się naturalnie.

VedaEla zainspirowała mnie także do zgłębienia jogi yin oraz jogi nidry, czyli sztuki całkowitego relaksu przy pełnej świadomości.


Czytając pierwsze strony Yoga Nidra autorstwa Swamiego Satyanandy Saraswatiego, ucznia Swamiego Sivanandy, doznałam olśnienia: mogę wykorzystać tę praktykę do nauki języków! Ta odkrywcza myśl zaprowadziła mnie prosto na matę.

To cudowne!

Nie miałam pojęcia, że nasze subtelne ciało może przyswajać informacje bez udziału zmysłów. Natychmiast pobrałam różne filmy z Mistrzem Imramem w języku rosyjskim i stworzyłam playlistę na YouTube. Utworzyłam też oddzielne listy dla wykładów Swamiego Ramy i Rudolfa Steinera. Moim zamiarem jest odtwarzanie ich w nocy, po mojej własnej praktyce Kriya Nidry—techniki, którą ćwiczę od ponad roku z Mistrzem Imramem.


Krąg transformacji

Dwanaście wyjątkowych kobiet i jeden niezwykle cierpliwy mężczyzna pozwolili mi tutaj być sobą. Byli świadkami mojej wrażliwości, czego rzadko doświadczam w codziennym życiu.

Po tych dwunastu dniach, nawet jeśli nigdy się już nie spotkamy, wiem, że to spotkanie nie było przypadkowe.

Jesteśmy świadkami siebie nawzajem w procesie stawania się—odkrywania naszej prawdy, niezależnie od konsekwencji. Połączeni w naszej ludzkiej naturze, odbijamy swoje mocne strony i lęki, pokazując odwagę, jakiej wymaga wyjście poza strefę komfortu. Ta sama odwaga przywiodła nas na maty, przed tę odważną kobietę, VedaElę, która w każdym z nas rozpala pasję do autentyczności.

Z jej bezkompromisową obecnością uosabia ducha tego miejsca—PachaMama.


PachaMama: Raj transformacji

Założona przez Tyohara, ucznia Osho, PachaMama narodziła się z poszukiwania. Kiedy Osho opuścił swoje ciało, Ela podróżowała po świecie, szukając innego przewodnika—tylko po to, by uświadomić sobie, że samą ścieżka jest nauką. Postanowiła pomóc Tyoharowi zbudować to sanktuarium, oazę transformacji.


Pierwszego dnia tutaj zapisałam się na odosobnienie w ciszy z Tyoharem na koniec lutego.

Podjęłam też odważną decyzję: anulować wszystkie plany na dwa pierwsze miesiące roku i po prostu tu zostać—aby spotkać siebie.

To miejsce jest zaprojektowane tak, aby cisza była dostępna dla każdego, kto chce zgłębić tę świętą praktykę.


Cisza i satsang, godz. 18:30


Cisza i satsang o 18.30
Cisza i satsang o 18.30

Każdego wieczoru o godzinie 18:30 zbieramy się w Osho Hall na ciche siedzenie.

W tej ciszy dajemy sobie pozwolenie, by zamilknąć—tak, aby nasze szepczące serca mogły w końcu zostać usłyszane.





Osho to kontrowersyjny nauczyciel, a ja głęboko rezonuję z jego wykładami—zwłaszcza z zaproszeniem, by być w życiu graczem, by się odważyć. Jego przenikliwy humor sprawia, że śmieję się tak mocno, że na chwilę zapominam, jak trudny potrafi być program nauki na tej ziemi.

Wieloma sposobami czuję z nim więź.

Jak on, nie przejmuję się opinią publiczną.Jak on, mam słabość do luksusu.

Urodziłam się w okolicznościach, które pozwalają mi żyć jak pączek w maśle, a jeśli czegoś nauczyłam się w świecie osób ultra-bogatych, to tego:

Potrzeba duchowej edukacji w tych kręgach jest tak pilna, że aż boli.

To kontrast—żyjąc tu i tam, oscylując między dwoma światami. Rozbawia mnie moje odbicie w lustrze, gdy zamiast torebki Birkin, noszę sandały Birkenstock. No cóż.


Morning in Villa Bonita, Pacha Mama
Morning in Villa Bonita, Pacha Mama



 
 

Ja jestem.

© 2035 przez Vivisection

DSC04943.jpg
bottom of page